środa, 30 grudnia 2015

Rozdział III

| Od tamtej pory Seitaro widząc już zapamiętane ruchy przeciwnika potrafi bezbłędnie przewidzieć jego ruch, gdy jednak został postawiony przed nowym ruchem starał się zobrazować sobie najprawdopodobniejszy ruch przeciwnika, jednak miał z tym male problemy. Ostatecznie mistrz postanowił wypracować do perfekcji jego Mikoshi a dopiero potem uczyć go jak przewidywać ruchy, których nie zna. 
'Stanę się silniejszy, odzyskam pamięć i dowiem się, gdzie jest moje miejsce'. |



Podczas rannego śniadania cała trójka siedziała przy stole konsumując posiłek.
- I jak ci idzie trening, Satoru?- spytał król biorąc kęs.
- Dobrze- odpowiedział chłopak nie specjalnie chcąc o tym mówić przy Lucy- To dopiero 4 dni, jednak już powoli zauważam efekty treningu.
- Doskonale!- ucieszył się król.
- Ojcze, chciałabym dzisiaj odwiedzić Jago- wtrąciła Lucy nie chcąc słuchać o wspaniałym Seitaro.
- Dobry pomysł, moje dziecko- pochwalił król, po dosłownie chwili wpadł na pewien pomysł- Może zabierzesz ze sobą Satoru i przedstawisz go Jago?- zaproponował a Lucy prawie zakrztusiła się jedzeniem.
- Tato!- zaprotestowała. Biało-włosy nawet nie wiedział kto to Jago, dlaczego miałby go odwiedzać.
- Bez dyskusji- król był nieugięty- Jago również był członkiem naszej rodziny, powinien poznać Satoru.
Wściekła Lucy musiała w końcu przystanąć na prośbę ojca i niedługo po śniadaniu opuścili pałac.
Szli w ciszy, nikt nie odzywał się do drugiej osoby. Seitaro z lekkim zmieszaniem przyglądał się ludziom, którzy ze szczerym uśmiechem witali swoją księżniczkę na ulicy.
'Jago leży w szpitalu?' zdziwił się Seitaro widząc, że zmierzają ku wejściu do szpitala. Udali się na na odpowiedni oddział i weszli do sali, w której leżał Jago. Przykryty po same pachy i z rękoma na zewnątrz. Skóra wydawała się być sina, włosy miały głęboki kolor purpury i podobnie ubarwione były oczy. Ucieszył się na widok Lucy, jednak widząc w drzwiach biało-włosego Seitaro zerwał się z łóżka. Z powodu nagłego wstania i nadal osłabionego organizmu zakręciło mu się w głowię i niemal upadł ale Lucy pomogła mu usiąść z powrotem na łóżku. Seitaro nie do końca wiedząc co to miało znaczyć zatrzymał się w drzwiach.
- Co on tu robi?- spytał z gniewem w głosie patrząc na chłopaka.
- Ojciec kazał mi z nim przyjść, to...
- Znasz mnie?- spytał Seitaro przerywając Lucy. Jago drgnął zdziwiony nie rozumiejąc o co chodzi.
- O co tu chodzi?- spytał patrząc teraz na Lucy. Wyjaśniła mu wszystko w skrócie wg wersji, którą kazał utrzymywać jej ojciec. Gdy skończyła Jago patrzył na chłopaka.
- Co z twoją głową?- spytał- Jeśli byłeś ranny nie powinieneś mieć jakiegoś opatrunku?
- Lekarze mówią, że rana się zagoiła- wyjaśnił chłopak, samemu nie do końca to rozumiejąc. Ciągle myślał nad jego pierwszą reakcją, znał go! Ten cały Jago musiał go poznać.
Fioletowooki Jago nie dowierzał, że tak szybko się zregenerował.
- Co ci się stało?- spytał Seitaro, gdyż właśnie zdał sobie sprawę, że odwiedzili go w szpitalu.
- Jago był na wojnie- odpowiedziała za niego Lucy- Podczas jednej bitwy napotkał przeciwnika odpowiadającego jemu poziomowi siły, może nawet przewyższał- stwierdziła- Nie wiadomo co stało się z tym drugim, jednak Jago został przywieziony do szpitala w krytycznym stanie.
- Ten drugi- zaczął Jago- Tak właściwie to stoi tu z nami- Lucy wpierw zmarszczyła brwi nie do końca rozumiejąc o co chodzi, gdy nagle do niej dotarło. Oczy jak pięć złotych, powoli obróciła głowę i z nutką strachu i nie dowierzania spojrzała na Seitaro. 'To on niemal zabił Jago...?' pomyślała.
- Nie pamiętam, abym z tobą walczył- powiedział Seitaro troche wstrząśnięty tą wiadomością- Prawdę mówiąc niczego nie pamiętam.
- Niemożliwe...- dopiero teraz Lucy była w stanie wydobyć z siebie jakiś dźwięk. Zacisnęła pięści i już chciała wstać, gdy Jago złapał ją delikatnie za nadgarstek. Momentalnie na niego spojrzała, a ten jedynie uspokoił ją spojrzeniem.
- Przykro mi, jeśli prawdą jest to co mówisz- dorzucił Seitaro- Kiedy dokładnie to było?
- Pięć dni temu- odpowiedział Jago. Podobnie jak Lucy już nie trawił biało-włosego, jednak on z natury był bardziej wyrozumiały i grzeczniejszy.
- Strasznie szybko wyzdrowiałeś- zauważył Seitaro.
- Wierz mi, twoje rany również w zastraszającym tempie się zagoiły.
- Moje rany?
- Trafiłeś do nas ranny- powiedziała Lucy od niechcenia- Miałeś wiele ran i straciłeś dużo krwi, jednak twoje ciało zdołało się uleczyć zanim odzyskałeś przytomność.
- Dobre wieści- powiedział Jago, gdy Lucy skończyła zapanowała chwila ciszy- Dzisiaj wychodzę!
- Świetnie, twoja komnata już od dawna na ciebie czeka.
Podczas gdy oni rozmawiali ze sobą, Seitaro przyglądał się Jago, próbując przypomnieć sobie ich walkę- bezskutecznie. Jednak reakcja Lucy... | -Niemożliwe...| i jej przerażony wzrok. 'Jago z pewnością jest silny. Pokonałem go? Nie, to niemożliwe. W końcu to w wyniku tej walki straciłem pamięć, a więc dopadł mnie. '
Po prawie dwóch godzinach czekania w końcu wypisali Jago a Seitaro wraz z Lucy mieli go przyprowadzić do domu. Gdy to zrobili król radośnie go powitał i przez dłuższą chwilę słuchał jego opowieści. W pewnym momencie spojrzał on na Seitaro, i ten domyślił się, że wspomniał mu o tym, że spotkali się na froncie. Westchnął. Czuł się nieswojo wiedząc, że niemal zabił osobę bliską rodzinie, do której po części sam należy. Nie wspominając tego, że o tym nie pamięta.
Nie wiedział dlaczego, ale wyczuwał to, że Jago jest silny. Czuł, że jest najsilniejszy z zebranych tu osób, jednak nie czuł swojej siły. Czuł to w taki sposób, jak ich widział. Skojarzyło mu się, że odziedziczył jakieś geny ojca, może te demoniczne cechy pozwalają mu czuć takie rzeczy?

Minęło kilka dni, do tej pory Seitaro dowiedział się, że Jago był niegdyś uczniem mistrza Mizu, u którego trenuje nasz biało-włosy bohater. Przez ten krótki okres czasu Seitaro znacznie się poprawił. Jak zostało już powiedziane "Tego się nie zapomina" i rzeczywiście tak było. Gdy król dowiedział się o postępach chłopaka bardzo się ucieszył i zaproponował rozegranie krótkiego pojedynku między Jago a Satoru, co nie bardzo się spodobało biało-włosemu. Ostatecznie jednak, nie chcąc się sprzeczać z królem zgodził się. Wiedział, że nie jest jeszcze w pełni sił, spodziewał się również chęci wyrównania rachunków ze strony silniejszego jak narazie Jago. Zdziwiło go jednak, że się nie bał. Nie miał najmniejszych obaw o porażkę, nie z powodu pewności siebie, którą nie grzeszył, po prosu się nie bał.
Ku lekkiemu zawiedzeniu wszystkich, jak się okazało nawet Seitaro, mistrz Mizu stanowczo zaprotestował temu wydarzeniu, upierając się, że Satoru jeszcze nie jest gotowy na pojedynek z kimś na poziome Jago. 'W sumie szkoda' myślał biało-włosy, gdy król w końcu przytaknął na nalegania mistrza 'Chętnie bym się sprawdził'. Do króla przyszedł posłaniec, szepnął mu coś na ucho i po chwili król Reih przeprosił wszystkich, gdyż musiał na chwilę wyjść.
Wszyscy więc zebrali się chcąc udać się do swoich komnat.
- Trochę szkoda, że nie mogliśmy spróbować swoich sił na macie- zaczął sztucznie rozbawiony Jago, nie miał na myśli nic sarkastycznego, po prostu jeszcze nie umiał rozmawiać z Seitaro jak ze zwyczajnym kolegą. Jakiś czas temu niemal zabił go na polu bitwy a teraz mieszka z nim po jednym dachem, je przy jednym stole i uczestniczy w jego życiu.
- Tak- przytaknął Seitaro, czuł się dziwnie nawiązując z nim rozmowę- Mimo słów mistrza sam również byłem ciekaw swoich umiejętności- mówił.
- Wiesz, moglibyśmy wyrwać się na zewnątrz na wolny teren i jednak spróbować- zaproponował. Seitaro idący o krok przed nim zatrzymał się i spojrzał na rozmówce. Jego wzrok był tak samo chłodny jak jego głos. Był taki z natury.
- Mistrz stwierdził, że jest zbyt wysoka różnica poziomów- przypomniał Seitaro.
- Wiem, i rozumiem to- przytaknął nadal zaangażowany Jago, byli już sami od jakiejś chwili- Dostosuję się do ciebie, o ile nie będzie to zbyt niski poziom.- Powiedział to w taki sposób, jakby rzucał mu wyzwanie. 'Nie, on naprawdę rzuca mi wyzwanie' poprawił się w myślach Seitaro.
- Zgoda- odpowiedział po chwili. Jago uśmiechnął się delikatnie, gdyż udało mu się go namówić, na co liczył.
- Idź w takim razie przodem, mam coś pilnego do załatwienia ale zaraz do ciebie dołączę- zapewnił i gdy Seitaro przytaknął ten ruszył szybszym krokiem w swoją stronę.

Seitaro dotarł na pole w ciągu 10 minut, nie zbyt daleko od pałacu. Był już wieczór, słońce niemal już zaszło a na niebie widać było już pierwsze gwiazdy. Czekał tam przez chwilę trzymając drewniany kij. Nie uzgodnili czym będą ze sobą walczyć, jednak nie sądził by była to prawdziwa broń.
Czekał tak i czekał, gdy w końcu zobaczył jakiś ruch od strony pałacu. Odetchnął na myśl, że to już koniec czekania. Gdy jednak Jago się zbliżył coś było nie tak. Jego wzrok i nastawienie były jakieś inne, złowrogie.
- Coś nie tak?- spytał krótko Seitaro obserwując go.
- To twoja broń?- spytał oschle patrząc na drewniany kij, biało-włosy przytaknął- To żadna satysfakcja pokonać cię z takim uzbrojeniem.
'Co zrobić?' zdziwił się Seitaro, gdy ten rzucił mu wąskie ostrze. Dosyć długie, cienkie i ostre. Złapał je i spojrzał nieco zmieszany na Jago. Jego długie purpurowe włosy spięte były do tyłu z wyjątkiem kilku indywidualnych kosmyków, spojrzenie miał skupione i ciężkie.
- Jago...?- odezwał się Seitaro. Jedno wiedział na pewno, nie zapowiadało się na normalny sparing.
- Broń się!- ryknął nacierając na biało-włosego swoim znacznie większym mieczem. Seitaro wytrzeszczył oczy cofając się o dwa kroki i cudem zbijając swoim mieczem jego cięcie.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Jak na razie ruchy Jago były przewidywalne i łatwe do odczytania, jednak nie to się nie podobało Seitaro, a fakt, że Jago atakował na poważnie.
- Co ty...!- niepokoił się Seitaro, walka była coraz to mniej wyrównana, Jago widocznie podwyższał poziom.
Potężne uderzenie mieczem z prawej. Seitaro oczywiście je zablokował, jednak było na tyle silne, że biało-włosy osunął się kilka centymetrów do tyłu. Był na tyle zaskoczony siłą Jago, że zastał się przez te setne sekundy, co wykorzystał atakujący. Doskoczył do Seitaro i wyrzucił go w tył potężnym kopnięciem w brzuch. Seitaro runął na plecy sunąc nimi po ziemi przez chwilę. Gdy się zatrzymał zmuszony był do przeturlania się, gdyż zdeterminowany Jago zaatakował z gory chcąc go zdeptać.
Seitaro wstał i zasypał go serią nieco nieregularnych cięć. Jago mając zbyt wielki i ciężki miecz do tak szybkich bloków zmuszony był do cofnięć i uników.
Jago bacznie obserwował jego ruchy, chcąc zrozumieć schemat zamachnięć i szybko to osiągnął. Przemknął obok jednego cięcia łapiąc biało-włosego za gardło uniósł go nad ziemię.
- Jago...- Seitaro bez skutecznie próbował rozluźnić jego uścisk, był twardy niczym skała.
- Obudź to- powiedział Jago patrząc mu bezpośrednio w oczy. Wzrok nadal miał skupiony. 'Co?' nie rozumiał, lecz nie był w stanie zapytać. Coraz bardziej brakowało mu tchu a widok przed nim coraz to bardziej się rozmazywał. Już miał odpłynąć, jego ciało przestało wierzgać i niemal uleciała z niego cała energia. Gdy Seitaro już zamykał oczy coś się wydarzyło. Jakaś siła rzuciła nim w tył, czemu towarzyszył głośny huk. Seitaro przeturlał się po ziemi i leżał nieruchomo na boku.
Gdy odzyskał przytomność i otworzył oczy nadal widział nieco rozmazany obraz. Zaczął się zastanawiać gdzie Jago i spodziewał się nagłego ataku z którejś ze stron, jednak nic.
Wzrok powrócił a Seitaro wpatrywał się w ciemną postać stojącą nad kimś leżącym na ziemi. To był Jago!
Seitaro wstał, nadal niezauważony przez tajemniczą postać ruszył ku niej. Ktokolwiek stał nad nieprzytomnym Jago, usłyszał jego kroki i obrócił się w jego stronę. Wyglądał jak człowiek, jednak skórę miał ciemno-bordową a oczy żółte. Zaskoczony Seitaro przyglądał mu się, nie zauważył, że zgubił miecz w wyniku tajemniczego rozrzutu.
- Ktoś ty?- spytał.
- Przyszedłem z pomocą, panie- powiedział mężczyzna jakby uradowany widokiem Seitaro, który nie wiedział jak zareagować.
- Co mu zrobiłeś?- spytał patrząc na Jago.
- Nic- odrzekł również na niego patrząc- Miałem go dobić gdy usłyszałem, że pan się obudził- wyjaśnił.
- Pan?- powtórzył Seitaro. Nie czując zagrożenia ze strony gościa zbliżył się do Jago i kucnął przy nim sprawdzając czy żyje, tak było. Bordowo-skóry napastnik nieco się zdziwił zachowaniem Seitaro. Biało-włosy z kolei nie wiedział o co chodzi. Najpierw Jago atakuje go jak wroga, potem pojawia się ten gość i nazywa go swoim Panem. 'O co tu chodzi?' Obudziło to w nim agresję.
- Kim jesteś?- spytał nieco chłodniejszym tonem.
- Nazywam się Alies- powiedział nieco dumnie- Wysłano mnie na misję ratunkową, mam pana odprowadzić do ojca.
- Ojca?- powtórzył Seitaro wstając powoli, nadal tyłem do Aliesa.
- Tak- przytaknął nieco zdezorientowany- Przysłał mnie tu osobiście.
Biało-włosy przypomniał sobie co mówił Król Reih o jego ojcu i owładnął go gniew. Podczas nagłego obrotu uderzył w tors Aliesa swoją lewą, demoniczną ręką rzucając nim kilka metrów w tył.
Głuchy dźwięk opadającego ciała i szmer podczas jego powstania.
- Spokojnie, nie jestem pana wrogiem- mówił nieco zaniepokojny Alies. 'Dziwne, boi się mnie?' myślał, widząc jak cofa się powoli unosząc ręce w pokojowym geście.
- Jeśli naprawdę przysłał cię mój ojciec- zaczął Seitaro- To jesteś moim wrogiem- mówił podchodząc do niego- Nie będę tolerował krzywdzenia moich towarzyszy- ostrzegł mając na myśli Jago, który był już przytomny jednak nadal leżał i słuchał.
- Towarzyszy?
- Ostatni raz podniosłeś rękę na kogoś z nich- powiedział Seitaro idąc w stronę zdezorientowanego Aliesa. Miał pod nogami ciężki miecz Jago. Uniósł go lewą ręką i rzucił się ku niemu biegiem. Szybki zamach z lewej, jednak Alies podskoczył kuląc nogi i stając przez chwilkę na płaszczyźnie miecza odskoczył w tył. Chciał coś powiedzieć, uspokoić sytuację, jednak Seitaro nie dał mu na to czasu zmuszając go do uników niezwykle szybkimi cięciami jak na tak ciężką broń.
Alies nie mając wyboru sięgnął z pazuchę po swoje ostrze, przypominające zwykły miecz, jednak jego czubek był w kształcie rombu.
- Nie jestem tu by walczyć!- mówił Alies blokując ciosy, podczas paniki coraz bardziej unosił się gniewem. Zaryzykował wytrącenie z dłoni Seitaro miecz, co jednak mu się udało i zranił go w ramię szybkim cięciem. Zdziwiony nieuwagą Seitaro nabrał pewności siebie nacierając na niego. Biało-włosy trzymał się za ramie i odskakiwał w tył unikając ciosów. 'Cholera...'.
Został zraniony jeszcze kilka razy; w udo, przedramię i policzek. Teraz Alies już się nie bał a coraz to agresywniej atakował. Buchnął śmiechem.
- I to ma być Książę Urim?!- zakpił. Seitaro zacisnął szczęki w złości. Jedno było pewne, znał go. Alies w mgnieniu oka znalazł się przy nim i trafił go w twarz prawym sierpowym. Uderzenie potężne i ciężkie jak głaz niemal go powaliło, jednak ustał na nogach. Następny był podbródek, którego również nie udało mu się uniknąć. Przystąpił do ofensywy i trafił go lewym sierpem, swoją demoniczną ręką. Jednak ten znów skontrował go uderzając z zewnętrznej. Rzucił nim na bok i przez chwilę Seitaro nie mógł wstać.
- Twój towarzysz tak?- zadrwił spoglądając w stronę leżącego nieopodal Jago, w jego głosie nie brakowało ironii, nie wspominając o braku zwrotu "Pan"- Też mi coś...
Podszedł do niego i stojąc nad Jago uniósł miecz w górę chcąc go dobić. Jago był już gotów by się zerwać w celu własnej obrony, jednak coś mu na to nie pozwoliło. Seitaro powoli podnosił się w miejscu, w którym zostawił go Alies. Zawahał się widząc co Alies zamierza zrobić z Jago. Wyobraził sobie co poczuje Lucy, słysząca o śmierci Jago. Co powie król? Nie, nie mógł na to pozwolić. Zawładnęła nim dziwna siła.
Ostrze Aleisa już runęło w dół, gdy nagle zatrzymało się w połowie drogi. Seitaro stał za plecami Aliesa a jego lewa dłoń wystawała z brzucha demona.
Alies zacisnął zęby ujawniając je, po czym spojrzał przez ramię na biało-włosego.
- Ty...
- Ostrzegałem cie, abyś nie ważył się więcej podnieść ręki na moich towarzyszy- zabrzmiał chłodno Seitaro. Ze skroni ciekła mu krew, w wyniku ciosów Aliesa ciekła ona także z dolnego kącika warg.
Satoru zamachnął się rzucając Aliesem w bok wyrywając przy tym z niego swoją dłoń. Alies przeturlał się po ziemi zostawiając ślady krwi a Seitaro natomiast szedł ku niemu spokojnym krokiem z mieczem Jago w lewej ręce, z której skapywała krew Aliesa. Wzrok miał chłodny i pozbawiony uczuć. Alies dźwignął się na nogi chwiejnie.
Seitaro czuł magiczną energię w mieczu Jago, nie wiedział jak, ale czuł że jego lewe ramie przesiąka tą energią. Miecz wzmocniła delikatna powłoka mroku, na co niekoniecznie czuł wpływ Seitaro.
Alies sięgnął po jakąś błękitną kryształową kulę i zmiażdżył ją w dłoni. Jego przedramiona otoczyła błyskawica, którą walczył niczym łańcuchami.
Seitaro patrzył na jego ruchy. Łańcuch błyskawicy niemal dotknął już twarzy Seitaro. Niespodziewanie ten zniknął z jej lini zasięgu i pojawił się kawałek obok z dala od zasięgu błyskawicy. Powtórzyło się to kilka razy.
- Jak ty...?!- nie dowierzał Alies. Przyjrzał się uważnie i po chwili wytrzeszczył swoje oczy.
Jedno oko Seitaro było inne, jaskrawo niebieskie a czarna źrenica otoczona była różowym okręgiem. Za każdym razem, gdy Seitaro obserwował ruch Aliesa źrenica nieregularnie się modyfikowała.
Analizował ruchy Aliesa z dokładnością większą, niż pozwalało mu na to Mikoshi. Widział jego przyszłe ruchy jakby już się wykonywały, jednak wiedział, że tak nie jest, było to w nieco spowolnionym tempie, choć w rzeczywistości trwało to zaledwie sekundę. Unikając jego błyskawic zbliżał się do niego aż nagle stał tuż przed nim z przymkniętymi oczami. Spojrzał mu w oczy uchylając szerzej powieki i uderzył nim o ziemię łapiąc go wpierw za twarz. Stał nad nim, Alies w wyniku rany wylotowej w brzuchu już się nie podniósł.
- Giń- powiedział Seitaro- Na zawszę usunę plugastwo jakie pozostawiasz na tej ziemi- dokończył i dobił go mieczem.
Po chwili ciszy Seitaro zobaczył, że z kieszeni płaszcza Aliesa wyleciały te same błękitne kryształowe kule, co niedawno dały Aliesowi władzę nad błyskawicą.
Nie zdążył ich jednak wziąć, gdyż jego oczy wnet się zamknęły. Upuścił miecz a ten z brzękiem runął na ziemię, a Seitaro zaraz po nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz